Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Rosyjski gaz popłynie z Zachodu?

Uruchomienie w czerwcu regularnych dostaw LNG do gazoportu w Świnoujściu po raz pierwszy umożliwi Polsce zaspokojenie całości zapotrzebowania na gaz z kierunków innych niż wschodni. Kolejnym przełomem może być rok 2020, kiedy mogą ustać dostawy ze Wschodu gazociągiem jamalskim. Skąd wówczas popłynie do nas gaz?

Działający od pewnego czasu fizyczny rewers na gazociągu jamalskim w Mallnow, razem z terminalem LNG oraz krajowym wydobyciem, już w tym roku mogłyby pokryć praktycznie całość konsumpcji. Należy się jednak przygotowywać już na sytuację, do której dojdzie z końcem roku 2019, kiedy to wygaśnie umowa z Gazpromem na przesył gazu gazociągiem jamalskim.

Kontrakt na dostawy samego gazu z Rosji wygasa jednak dopiero w 2022 r. i na razie nie jest do końca jasne, jak przez ten czas Gazprom planuje dostarczyć zakontraktowany surowiec. Niewykluczony jest scenariusz, że Rosjanie rezygnują z dostaw Jamałem i będą chcieli wykorzystać interkonektory, biegnące z Polski na zachód i południe, z rewersem w Mallnow na czele. Zwłaszcza, że do 2019 r. gotowy ma być gazociąg EUGAL, którym wzdłuż wschodniej granicy Niemiec w kierunku Czech ma płynąć rocznie nawet 60 mld m sześc. z nowych rur Nord Stream II.

Reklama

Sytuacja byłaby cokolwiek niekomfortowa, jeśli kupiony od Rosjan gaz Polska musiałaby sprowadzać połączeniami międzysystemowymi zbudowanymi właśnie po to, by od Gazpromu się uwolnić. Rosjanie twierdzą, że w tym czasie skończą z tranzytem gazu przez Ukrainę, co również przybliża perspektywę konieczności odbioru rosyjskiego gazu z Zachodu. Z drugiej strony otwiera to perspektywę eksportu gazu do tego kraju przez Polskę, choćby z terminala LNG. Stąd zaawansowane plany rozbudowy możliwości eksportowych na tym połączeniu.

Wydaje się natomiast, że pod lekkim znakiem zapytania stoi budowa nowych połączeń z Czechami i Słowacją, którymi Gazprom mógłby chcieć dostarczać gaz. Dodatkowego znaczenia nabiera z kolei rozbudowa terminala LNG oraz gazociąg Baltic Pipe, który miałby połączyć Polskę poprzez Danię ze złożami na szelfie norweskim, gdzie koncesje ma również i PGNiG. Na razie w tej kwestii nic nie jest przesądzone, choć według różnych zapowiedzi jeszcze w tym roku będzie wiadomo, co dalej. W razie niepowodzenia projektu, rząd rozważa dodatkowy import LNG przez pływający terminal w Zatoce Gdańskiej. Jednostki tego typu są w stanie przyjąć ilości gazu porównywalne z rozważaną wielkością importu z Norwegii.

Z kolei rozbudowa gazoportu w Świnoujściu wydaje się w zasadzie przesądzona. Pozostaje pytanie, czy zakończy się na budowie trzeciego zbiornika, co da zdolności importowe rządu 7,5 mld m sześc., czy też wdrożone zostaną dodatkowe metody zarządzania przepływami, które pozwolą ściągać nawet 10 mld m sześc. rocznie.

Rozbudowa zdolności importu z pewnością się przyda, ponieważ wczoraj pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, cytowany przez portal BiznesAlert.pl, zapowiedział, że "będziemy zmierzać do sytuacji, w której kontrakt długoterminowy odejdzie do przeszłości. Jeśli cena gazu z Rosji będzie wystarczająco konkurencyjna, nie wykluczamy jego zakupu, ale na pewno nie w ramach umowy długoterminowej". Realizacja tej strategii będzie wymagać także rozbudowy sieci przesyłowej wewnątrz kraju tak, by umożliwiła przesyłanie gazu w odwrotnym kierunku, niż do tej pory.

Wojciech Krzyczkowski, Bartłomiej Derski
WysokieNapiecie.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gaz ziemny | gazociąg | gazoport | gaz LNG

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM