Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

​Rewolucja energetyczna będzie nas słono kosztować

Kwestie klimatyczne są obecnie jednym z kluczowych tematów w polityce europejskiej. To wokół nich toczy się główna debata polityczna, w której prym wiodą ugrupowania proekologiczne. Polska stara się opóźnić zmiany wiedząc, że będzie miała problem z dotrzymaniem terminów. Nie chce też rezygnować z węgla, którego pokłady na terenie kraju są wciąż dostępne. Zmiany będą kosztowne, ale muszą nastąpić.

Polska na szczycie UE zawetowała unijne cele klimatyczne. Unia dąży do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 roku. Przyspieszenie walki z emisjami jest dla Polski dużym wyzwaniem, kosztownym finansowo i społecznie. Dołączyły do nas Węgry, Czechy i Estonia.

- Odziedziczyliśmy pewien system po czasach transformacji ustrojowej. Pozwolił nam on dojść do tego momentu. Już jutro trzeba coś z tym zrobić. Mamy moce oparte na węglu, które swoją żywotność będą kończyły w jakiejś perspektywie - powiedział podczas odbywającego się w Gdyni Forum Wizja Rozwoju Michał Kurtyka, wiceminister środowiska.   

Reklama

Wskazał, że ważny jest w tym przypadku czynnik społeczny. Z jednej strony mamy środowisko ludzi związanych z branżą górniczą, z drugiej - coraz większą  świadomość problemów związanych ze smogiem. - Program czyste powietrze został szeroko upowszechniony. Złożono kilkadziesiąt tysięcy wniosków, zgłoszono zapotrzebowanie ze strony gospodarstw domowych na ponad miliard złotych - powiedział wiceminister. - Warto sobie uświadomić, że problemem gospodarstw domowych nie jest tylko dostępność środków. Chodzi również o to, kiedy będą one gotowe do gruntownego remontu domu, do paru miesięcy wyrzeczeń i utrudnień - dodał. Zaznaczył, że problem smogu nie zniknie na pstryknięcie palcami. To będzie proces.

Kurtyka przekonuje, że przed tematami związanymi z klimatem nie ma ucieczki. - Dyskusja, która toczy się wewnątrz UE, będzie nam towarzyszyć. Co więcej, będzie ona rosła na znaczeniu. To widać po wynikach wyborów do europarlamentu. W wielu krajach Europy Zachodniej kwestia klimatu urosła do tematu numer jeden - powiedział.

Wiceminister ocenia, że krajowa energetyka będzie musiała się zmieniać w kierunku systemu zdywersyfikowanego, rozproszonego, zdecentralizowanego. Prowadzić do tego ma m.in. energetyka jądrowa, budowa farm fotowoltaicznych i morska energetyka wiatrowa. Bałtyk to dobre miejsce do stawiania wiatraków ze względu m.in. na panującą tu dużą wietrzność. - Największym wyzwaniem, jeśli chodzi o sieci wiatrowe, jest nieprzewidywalność. Czasem po prostu nie wieje. Kluczowe jest w tej sytuacji znalezienie miejsca, w którym produkuje się prąd w sposób ciągły. Do pewnego stopnia gwarantuje to Morze Bałtyckie - powiedział Kurtyka.

Wiceminister ocenia, że zmiany, które mają doprowadzić do poprawy klimatu, będą musiały być wprowadzane na wielu polach - w przemyśle, transporcie, rolnictwie, ale równie istotne są tu nawyki żywieniowe, hodowle bydła odpowiadają bowiem za znaczącą emisję dwutlenku węgla.

Herbert Leopold Gabryś, przewodniczący Komitetu do spraw Energii i Klimatu KIG, wskazał, że prostej drogi ku wyśrubowanym celom unijnej energetyki nie ma. - Póki co emisja dwutlenku węgla na świecie nie maleje, a rośnie w wielkim głodzie energii - powiedział. Polska musi uwzględniać trendy europejskie, wyważając jednocześnie, w jaki sposób dostarczać energię pewną, niezbyt drogą, gwarantującą cząstkę niepodległości energetycznej, przy wykorzystaniu lokalnych zasobów.  Podkreśla, że trzeba przy tym ważyć koszty i skutki zmian. Warto też w większym stopniu docenić potencjał efektywności energetycznej. - Proces zmian trwa i musi trwać. U nas ten czas musi być trochę dłuższy - poinformował Gabryś.

Głos w dyskusji zabrał również Radosław Żydok, dyrektor departamentu analiz regulacyjnych KGHM. Koncern jest największym konsumentem energii elektrycznej w Polsce. Żydok zwrócił uwagę, że ograniczenia i oczekiwania w obszarze energetyki stawiają firmy europejskie w mniej konkurencyjnej sytuacji. - Unia Europejska to silny rynek, ale jest elementem światowej gospodarki. Naszą konkurencją są choćby firmy z Azji, które z takimi problemami jak my mierzyć się nie muszą - poinformował. Tymczasem przedsiębiorstwa takie jak KGHM są czynnikiem napędzającym gospodarkę - dają miejsca pracy, eksportują towary, generują zyski i wpływy do budżetu.

- Musimy prowadzić lobbing i szukać sojuszników w UE. (...) Działamy w organizacjach branżowych i wiem, że jest wielu chętnych, którzy mogliby się do nas przyłączyć, ale musimy jako kraj mieć wizję, a nie zaciągać hamulec - ocenia Żydok.

Prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej, prezes Transition Technologies, ocenia, że sytuacja nie jest dobra. - Europa chce dąży do celu jakim jest zero emisji w 2050 roku. (...) W 2040 roku pozwolenia emisyjne mogą kosztować około 50 euro. W jaki sposób jesteśmy w stanie wypełnić te unijne regulacje? - zastanawia się. - My nie wsiedliśmy do tego pociągu. Możemy go tylko gonić. Możemy mówić wiele na temat polskiego węgla, bezpieczeństwa itd. Ale trzeba mieć na uwadze, jak będą wyglądały unijne regulacje i za co będziemy płacić - mówi.

Przewiduje, że zaciągnięcie hamulca zepchnie krajową gospodarkę do narożnika. Przekonuje, że łagodną transformacją nie obrobimy się przed zmianami. Nasza gospodarka będzie całkowicie nieefektywna. - Oczywiście Polska musiała unijne cele klimatyczne. Nie było innego wyboru. Tym razem były z nami trzy dodatkowe państwa, ale jeśli będziemy pokazywali taką samą energetyczną politykę, skończy się na tym, że podczas kolejnego głosowania będziemy sami - ocenia. - Warto rozważyć wejście w ostrą ścieżkę zmian sektora energetycznego. Trzeba powiedzieć wprost, jak będzie to bolesne. Dostosowanie krajowej polityki energetycznej do regulacji europejskich będzie bardzo bolesne. To będzie krew, pot, łzy i duże niezadowolenie społeczne. Wymagałoby to ponadpartyjnego podejścia - uważa Świrski.

Adam Gawęda, senator, przewodniczący komisji gospodarki narodowej i innowacyjności, uważa, że wszelkie działania miałyby sens dla globalnego klimatu, gdyby podjęłyby je solidarnie wszystkie państwa, z różnych kontynentów. - Dziś w Europie widoczne jest natężenie ruchu Zielonych. Niezależnie do tego czy nam się to podoba, czy nie, takie są kierunki - powiedział. Zaznaczył jednocześnie, że węgiel pokazuje się dziś jako bardziej czarny niż on w rzeczywistości jest. Zdaniem Gawędy rozwiązaniem mogłoby być wykorzystanie paliw stałych w nowoczesnych technologiach, co pozwoliłoby spełnić rygory unijne.

Senator podkreśla, że transformacja powinna uwzględniać specyfikę konkretnych krajów. Musi być rozłożona w czasie, by nie zabić gospodarki. Trzeba też robić wszystko, by lokalne firmy miały szansę wziąć udział w realizacji wymaganych inwestycji i skorzystać na zmianach.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polityka energetyczna | ochrona klimatu | UE | polska energetyka

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM