Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Niewyczerpywalne źródła energii zdecydują o rewolucji 4.0

- Energię można produkować praktycznie ze wszystkiego, ale trendy wskazują jasno, że będzie się to przesuwać w kierunku źródeł niewyczerpywalnych. A jeśli tak, to w długiej perspektywie paradygmat oszczędzania energii zniknie – mówi w rozmowie z Interią Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen. - Jeśli chcemy przejść z energetyki opartej na zasobach węgla, ropy i gazu do tej opartej i korzystającej bezpośrednio ze słońca i wiatru, to już dzisiaj musimy przygotować się na tę transformacje. Najcenniejszym zasobem jest i pozostanie człowiek – tłumaczy Czyżewski.

Interia: Jesteśmy w trakcie czwartej rewolucji technologicznej. Na czym transformacja w kierunku e-gospodarki ma polegać?

Dr Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen: W energetyce, gdy spojrzymy na zachodzące zmiany z lotu ptaka, pierwsze, co rzuca nam się w oczy to postępująca cyfryzacja wielu procesów gospodarczych, prowadząca do wzrostu popytu na energię elektryczną. Zmieni się jednak struktura produkcji prądu w kierunku niewyczerpywalnych źródeł. Na znaczeniu zyskiwać będzie energetyka solarna i wiatrowa. Te źródła energii mają bowiem przewidywalne koszty. Nie zmieniają się one, tak jak w przypadku paliw kopalnych, w zależności od cykli koniunkturalnych. To jest zaś bardzo silny argument dla przemysłu, by korzystać z odnawialnych źródeł energii. Tym bardziej, że przy planowaniu długoterminowych inwestycji, np. w budowę baz danych i serwerów, stabilność cen i pewność dostaw jest kluczowa.

Reklama

Zmiany wychodzą jednak daleko poza energetykę. Elektromobilność wiąże w dużej mierze konsumenta z sektorem energii. Tworzy popyt na energię, ale jednocześnie może pomóc w zarządzaniu podażą.

Wiadomo, że energetyka odnawialna wciąż wymaga wsparcia ze strony tradycyjnych bloków energetycznych. Problem leży po stronie wciąż niedoskonałych sposobów na magazynowanie energii i wciąż drogiej technologii dającej taką możliwość.

Tak, dlatego ENEL, włoski państwowy gigant energetyczny, który ma szeroki portfel elektrowni opartych na tradycyjnych surowcach jak węgiel i gaz ziemny przez lata inwestował także w OZE. Dzisiaj, mając już pokaźne moce wytwórcze z wiatru i słońca, prowadzi analizy, w jaki sposób lepiej zbilansować system energetyczny oparty o OZE. Okazuje się, że kluczem do stabilizacji takiego systemu byłoby uzyskanie dostępu do baterii samochodów elektrycznych, podłączonych do sieci podczas ładowania. Baterie mogłyby zostać wykorzystane jako źródło energii, wyrównujące fluktuacje energii słonecznej i wiatrowej. Eksperci z ENEL policzyli, że korzystając z energii zgromadzonej w bateriach samochodów elektrycznych byliby w stanie zasilać Rzym tylko z energetyki odnawialnej. W tym celu potrzebny byłby dostęp do 5 proc. baterii w 100 tys. samochodów elektrycznych, takich jak Tesla. Ma to działać na prostej zasadzie. Gdy jest nadmiar energii słonecznej lub wiatrowej, to jest ona magazynowana w bateriach samochodów podłączonych do sieci podczas ładowania. Gdy jej brakuje - czerpana jest z wcześniej naładowanych baterii samochodowych. Trwają prace nad przygotowaniem oprogramowania, które ma pozwolić na korzystanie z baterii w ten sposób, czyli w obie strony (popyt i podaż).

Trzeba jeszcze mieć te 100 tys. samochodów elektrycznych.

Na to też jest sposób. ENEL wyliczył, że korzyści z tytułu podpięcia samochodów elektrycznych do sieci, z każdego oddzielnie, to około 10 tys. dolarów rocznie. Alternatywą dla tego modelu jest budowanie wsparcia - bloków tradycyjnych bądź magazynów energii. Zaproponowali więc, że mogą dofinansować samochody elektryczne. Jest to tańsze w zarządzaniu popytem niż budowanie back-loadów, które będą wspierać energetykę odnawialną.

Jak wygląda e-gospodarka w Orlenie?

W Orlenie jest tak, że e-gospodarka pozwoli nam lepiej zarządzać aktywami. Mamy instalacje, które ze sobą współpracują w różnym stopniu, ale w komunikacji miedzy instalacjami pomaga człowiek. Steruje przepływem produktu, surowca, energii, kontroluje ciśnienie, decyduje o tym, kiedy remontować, i które podzespoły wymieniać. Zastosowanie technologii cyfrowych, odpowiedniego oprzyrządowania instalacji, założenie czujników, które mogą się ze sobą komunikować - przy pomocy odpowiednich algorytmów - pozwala na optymalizacje całego procesu i zwiększa trafność podejmowanych decyzji. To znów prowadzi do niższych kosztów i ogranicza przestoje spowodowane awariami.

Dobrze, ale jeśli tak jest, to niedługo będzie to standardem i trudno szukać przewag konkurencyjnych w momencie, gdy każda firma energetyczna będzie instalować te same czujniki.

Mamy do czynienia z wyścigiem między firmami. Wszyscy widzimy w tym potencjał. Firmy, które inwestują w e-gospodarkę, w tego typu rozwiązania jak AI i Big Data uzyskują przewagi nad konkurencją. Są lepsze, dzięki czemu wypierają konkurencję i zarabiają więcej, ściągają lepsze kadry, co pozwala im szybciej się rozwijać, również w obszarze nowych technologii. Ważna jest także zmiana modeli biznesowych, która dokonuje się pod wpływem najnowszych rozwiązań.

Dzisiaj jest tak, że w energetyce sięgamy wciąż do zasobów, jak węgiel, ropa naftowa czy gaz. Natomiast przyszłość - odnawialne źródła energii - to sięgnięcie po energię niewyczerpywalną. Prawa termodynamiki mówią, że energia po prostu jest, nie można jej zniszczyć, nie można jej dodać, więc można z niej korzystać bezpośrednio, bez obawy, że się wyczerpie. Jeśli kiedyś zarabianie pieniędzy w energetyce wiązało się z posiadaniem zasobów i wartość firm energetycznych była proporcjonalna do wyceny tych zasobów naturalnych, to dzisiaj już tak nie jest. Obecnie o wartości firm energetycznych decydują w coraz większym stopniu innowacyjne technologie wytworzenia energii z pominięciem surowców, które zaczynają być dla wielu spółek trochę kulą u nogi.

Jak np. węgiel.

Coraz mniej instytucji jest gotowa finansować technologie węglowe. Dzisiaj w podobnej sytuacji zaczyna być ropa naftowa. Inwestorzy finansowi obawiają się, że z powodu spadku popytu na ropę pozostaną z aktywami wydobywczymi, które nikomu nie będą potrzebne. Obawiają się trochę na wyrost. Elektromobilność to jest megatrend, który rozwija się na naszych oczach, ale masa krytyczna, która istotnie uszczupli popyt na paliwa, powstanie dopiero za 15, może 20 lat. Do tego czasu transport wciąż będzie potrzebować energii z tradycyjnych źródeł. Brak odpowiednich inwestycji w wydobycie spowoduje wzrost ryzyka fluktuacji cen ropy. Dlatego te wieloletnie inwestycje stają się dla sektora wyzwaniem. Jeśli chcemy przejść z energetyki opartej na zasobach węgla, ropy i gazu do tej opartej i korzystającej bezpośrednio ze słońca i wiatru, to już dzisiaj musimy przygotować się na tę transformacje. Najcenniejszym zasobem jest i pozostanie człowiek. Trzeba prowadzić prace badawczo-rozwojowe, dlatego że w świecie przyszłości będą wprawdzie współistniały ze sobą różne systemy energetyczne, ale to energia elektryczna będzie dominować, będzie najważniejsza. Energie można produkować praktycznie ze wszystkiego, ale trendy wskazują jasno, że będzie się to przesuwać w kierunku źródeł niewyczerpywalnych. A jeśli tak, to w długiej perspektywie paradygmat oszczędzania energii zniknie. W zasadzie nie oszczędzamy energii dzisiaj. Oszczędzamy zasoby, w których ta energia jest zgromadzona. Zasobów jest skończona ilość. Energia ze słońca i wiatru jest nieskończona. Skoro nie można jej wyczerpać, to nie trzeba jej oszczędzać. Jeśli będziemy mieli do tego dobre magazyny energii - to w zasadzie dlaczego mielibyśmy ograniczać zużycie? Oczywiście jest to pieśń odległej przyszłości, do której jednak trzeba się przygotowywać już dzisiaj.

Okres przejściowy pomiędzy konwencjonalną energetyką a czystą, opartą na wietrze i słońcu, będzie wyzwaniem? Utrzymywanie dwóch modeli: tradycyjnego i innowacyjnego - to ogromne koszty.

- To jest spore wyzwanie, ale trzeba do tego właściwie podejść. Nie da się tego zrobić w sposób ewolucyjny. Nie da się systemu, który mamy dzisiaj tak modyfikować, że stanie się on systemem przyszłości. Klocków, które mamy dzisiaj, nie da się ułożyć tak, by zaczęły tworzyć świat przyszłości.

Orlen przyszłości trzeba wybudować obok, zaczynając od pomysłów. Te aktywa, które mamy dzisiaj mają zarabiać, ale ich rola będzie maleć. Trzeba zacząć budować kolejne nogi podstawowej działalności od zera. Jeśli chcemy być liderem, to nie możemy nikogo naśladować. Zamiast tego zamierzamy szukać rozwiązań, których nikt dotychczas nie stosował i nie wdrożył. Badania i rozwój w tym kontekście są kluczowe. Dlatego budujemy w Płocku centrum R&D. Chcemy szukać technologii, które będą zmieniać naszą działalność. Do tego potrzebujemy różnych zespołów ludzi. Jedna rzecz to realizacja strategii mającej na celu utrzymanie czy poprawę efektywności aktywów, które mamy. To perspektywa na 10-15 lat. W dłuższym horyzoncie czasowym kluczowe są inwestycje w innowacyjne pomysły, z których zrodzą się technologie przyszłości. A jak już chcemy innowacji, to powinniśmy sięgać po rozwiązania , gdy dopiero się tworzą, są na najniższym poziomie gotowości albo wręcz na etapie pomysłu czy wizji. Premier Morawiecki mówił, że w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju chodzi o to, żeby Polskę z peryferii łańcucha wartości przenieść do centrum. To centrum technologii, gdzie jest własność patentów. Własność intelektualną - musimy zbudować sami. Nie zrobimy tego, jeśli nie będziemy inwestować w pomysły. Jeśli będziemy inwestować w technologie, które są już na pewnym poziomie zaawansowania, to będziemy je tylko rozwijać, dostosowywać do potrzeb, ale nigdy nie będą one nasze, nigdy nie będziemy kreować trendów. Do tych samych rozwiązań mogą sięgać inni, którzy mogą zrobić coś podobnego taniej, szybciej i tym samym stanowić dla nas zagrożenie. Stąd naprawdę duże pieniądze muszą trafiać do działu R&D, na kadry, na rozwój.

Nie tak dawno prezes PKN Orlen Daniel Obajtek zaprezentował plan inwestycyjny w rozwój petrochemii (8,5 mld zł nakładów inwestycyjnych) i przy okazji w centrum badawczo-rozwojowe. Dlaczego spółka tej wielkości jak Orlen dopiero dzisiaj inwestuje w B+R?

To nie jest tak, że Orlen nie inwestował w badania i rozwój. W sektorze energii odbywa się to poprzez współpracę z uczelniami. Jeśli myślimy o innowacjach w energetyce, to nowych rozwiązań nie wymyśla się w garażu. Dlatego potrzebna jest instalacja, infrastruktura, odpowiednie oprzyrządowanie. Jeśli mówimy o innowacjach to musimy pamiętać, że produkt powinien być masowy, w miarę tani i sprzedawalny. Tak jak paliwa.

Paliwo wytwarzają wszyscy.

To prawda. Jest to bardzo homogeniczny produkt. Koszty jego wytworzenia, pomijając koszty ropy na rynku, są w każdej firmie różne. Jeśli się odpowiednio dobrze inwestuje w nowe rozwiązania, to się te koszty obniża, dzięki czemu ma się większe marże na sprzedaży homogenicznego towaru. To jeden z poziomów innowacyjności.

W Orlenie dotychczas te inwestycje prowadziliśmy poza własnymi strukturami, przy współpracy z uczelniami. Do tego nie potrzebowaliśmy własnego, dużego centrum badawczego. Jak się chce dobrze zrozumieć koszykówkę, to trzeba w nią grać. Jak się chce dobrze współpracować z nauką, to trzeba samemu prowadzić badania i szukać nowych technologii. Mamy instalacje, a sama branża petrochemiczna jest poligonem, gdzie mamy duże pole do popisu. Tych materiałów i produktów może powstać finalnie bardzo dużo. Musimy sami, znając potrzeby klientów, zarządzać tym, co chcemy osiągnąć. Inwestowaliśmy do tej pory pasywnie - to naukowcy nam podpowiadali co zrobić, żeby obniżyć koszty. Teraz nadszedł czas, by samemu w większym stopniu zaangażować się w proces zmian.

A technologia, innowacje, które określamy jako "disruptive" są w kręgu zainteresowań Orlenu, spółka sięga aż tak daleko?

- Sięgamy, ale efektów nie zobaczymy od razu. Ogłaszając strategię robimy to przeważnie w cyklach pięcioletnich. Rynki lubią taki horyzont czasowy. Inwestorzy patrzą na nas dodatkowo z perspektywy kwartalnej i rocznej. Nie możemy komunikować tylko planów na 2050 r. Jak Orlen - często słyszę od inwestorów - przeznaczy sporo na badania i rozwój dzisiaj, to będzie niższa dywidenda. I sprzedają akcje. Z drugiej strony, jak coś nam wyjdzie z tych badań to odkupią ponownie papiery wartościowe. Dlatego rynki, do wieloletniej strategii w horyzoncie 2030-2050 trzeba przygotować. Chociażby w ten sposób, że zanim przeznaczymy duże nakłady finansowe na R&D i nowe technologie, to pokażemy w niewielkiej skali, że wiemy w co inwestujemy i że to jest przyszłość dla spółki, dla klientów, inwestorów i akcjonariuszy. Mamy taką wizję długoterminową. Natomiast ta 5-letnia strategia rozwoju jest najbardziej pewną rzeczą w długiej ścieżce zmian, która przed nami. Przyszłość jest bardzo rozmyta. Nikt nie wie, co przyniesie, ale nie podejmując ryzyka i nie inwestując w nowe rozwiązania, sami skazujemy się na powolne schodzenie z rynku.

INTERIA.PL

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM