Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Niemcy i Rosja będą rozdawać karty w Europie

Powstanie gazociągu Nord Stream 2 zwiększy zależność energetyczną Europy od Rosji, a Niemcy wyrosną na głównego reeksportera gazu rosyjskiego w Europie.

- To Niemcy i Rosja będą decydować, komu po jakich cenach sprzedawany będzie gaz, trzymając w szachu kraje naszego regionu - ocenia w rozmowie z Interią Mariusz Ruszel, adiunkt Politechniki Rzeszowskiej im. I. Łukasiewicza i prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. I. Łukasiewicza.

W nocy z wtorku na środę Komisja Europejska, Parlament Europejski i Rada porozumiały się wstępnie co do kształtu nowelizacji dyrektywy gazowej, której celem jest objęcie unijnym prawem gazociągów znajdujących się na terenie Unii. Będzie ona miała m.in. wpływ na budowany na dnie Bałtyku Nord Stream 2, którym surowiec będzie tłoczony z Rosji do Niemiec. Eksperci wstrzymują się z komentarzami dotyczącymi porozumienia, czekają bowiem na tekst projektu dyrektywy. To bowiem szczegóły pokażą, czy mamy z czego być zadowoleni.

Reklama

Można się natomiast pokusić o ocenę skutków tej inwestycji. Mariusz Ruszel zauważa, że Nord Stream 2 przyczyni się do zwiększenia kontroli szlaków przesyłowych gazu ziemnego z Rosji do Niemiec. - Z punktu widzenia Niemiec, gazociąg zwiększy bezpieczeństwo energetyczne tego kraju, przesył będzie bowiem bezpośredni, bez udziału państw tranzytowych. Niemcy zgłaszają odejście od węgla, od energetyki jądrowej, chcą natomiast rozwijać energetykę odnawialną, która jest niestabilna dla systemu elektroenergetycznego. Będą więc potrzebowali więcej gazu, żeby stabilizować swój system energetyczny - zauważa ekspert.

Ale surowiec jest potrzebny Niemcom nie tylko po to, by zaspokajać potrzeby własne. Kraj ten dąży do zajęcia pozycji głównego dystrybutora gazu w Europie. Obecnie, jak szacuje Ruszel, Niemcy mogą przyjąć 310-340 mld m sześc. gazu rocznie. Na tyle pozwalają punkty wejścia do niemieckiego systemu gazowego. Wolumen ten nie uwzględnia będącej w trakcie realizacji inwestycji Nord Stream 2. Tymczasem zużycie na potrzeby własne w 2017 roku wyniosło w - według BP Statistical Review of World Energy - ok. 90 mld m sześć. Oznaczałoby to sporą nadwyżkę surowca na tamtejszym rynku. To daje podstawy, by myśleć o stworzeniu w Niemczech centrum hurtowego obrotu gazem, tzw. hubu gazowego.

Według Ruszela, Niemcy idą w tym właśnie kierunku. Rozbudowują połączenia zewnętrzne oraz wewnętrzną sieć, by usprawnić dystrybucję surowca. - Będą też dążyć do tego, by Nord Stream 2 połączyć z Austrią. Z Austrii z kolei już bardzo łatwo przesyłać surowiec dalej, np. do Włoch i na inne rynki południowe - ocenia ekspert. Niemcy chcą też, by rosyjski gaz mógł przepływać z sieci niemieckiej z powrotem do Europy Środkowo-Wschodniej przez Czechy, sprawiając, że region ten będzie zaopatrywany zarówno z kierunku wschodniego, jak i z zachodniego w surowiec z Rosji.

Prezes Instytutu Polityki Energetycznej wskazuje, że w 2011 roku Niemcy importowały z Rosji 34 mld m sześc. gazu, tymczasem w 2017 r. było to już 54 mld m sześc. Austria w tym czasie zwiększyła import z 5 do 9 mld m sześc., a Francja z 9 do 12 mld m sześc. - Państwa mające udziały w Nord Stream 2 systematycznie od 2011 r. zwiększają ilość dostaw gazu z Rosji. Z jednej strony mówi się o potrzebie dywersyfikacji, z drugiej praktyka pokazuje coś odwrotnego - mówi Ruszel.

Co to wszystko oznacza dla Europy? Z jednej strony realizowane inwestycje pogłębią uzależnienie od gazu rosyjskiego. - Nord Stream 2 jest w kontrze do unijnej strategii bezpieczeństwa energetycznego. Wspiera jedno źródło dostaw i monopolizuje rynek. Jeśli Europa zostanie uzależniona od gazu z jednego źródła, to istnieją obawy, że Niemcy i Rosja będą decydować, komu sprzedać gaz taniej, komu drożej. Może dojść do sytuacji, w której część państw będzie skłonna podejmować decyzje polityczne pod ich dyktando, by uzyskać korzystniejsze ceny - zauważa Ruszel. Niebezpieczeństwo dyktatu cenowego pogłębia jego zdaniem fakt, że interkonektory (połączenia gazowe) na granicy niemiecko-czeskiej (Waidhaus) czy słowacko-austriackiej są już zakontraktowane do 2030-2035 roku. - Nie ma więc faktycznie wolnego rynku, nie będzie taryfy rynkowej - ocenia.

Na znaczeniu jako kraj tranzytowy straci Ukraina. Nowy gazociąg pozwoli Gazpromowi w znacznej mierze ominąć ten kraj, pozbawiając go dochodów z przesyłu gazu. Według eksperta, po wybudowaniu Nord Stream 2 pewna ilość gazu będzie zapewne dalej przesyłana przez Ukrainę, ale będą to dużo niższe wolumeny. Zastanawia się on również nad skutkami polityki energetycznej Rosji dla sojuszy politycznych w ramach NATO. - W jakiej pozycji znajdą się Niemcy, będące głównym odbiorcą rosyjskiego gazu w Europie? - zastanawia się ekspert. Zwiększanie importu gazu z Rosji będzie też konkurencją dla rozwoju rynku LNG - może podważać zasadność kontraktów na dostawy gazu skroplonego z innych kierunków.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nord Stream 2 | energetyka | gazociąg

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM