Przejdź na stronę główną Interia.pl
Reklama

Duży potencjał w biogazowniach

Polska z jej gospodarką opartą w dużym stopniu na przemyśle rolno-spożywczym spełnia wszelkie warunki do rozwoju biogazowni. Konieczna jest jednak zmiana nastawienia banków, które wciąż ostrożnie podchodzą do finansowania tego biznesu. W ostatnich latach brakowało nowych projektów. Tymczasem inne kraje w dużej mierze wykorzystały swoje szanse w tym obszarze.

Istnieją trzy rodzaje biogazowni, zależnie od rodzaju wykorzystywanej materii organicznej - biogazownia na składowisku odpadów, przy oczyszczalni ścieków i rolnicza. W Polsce mamy biogazownie ściekowe o mocy około 60 MW, wysypiskowe również o mocy 60 MW i rolnicze o mocy 100 MW. Odczuwalny jest niedobór mocy w zasadzie w każdym segmencie.

Biogazownie z jednej strony pozwalają zagospodarować odpady, z drugiej - gwarantują dostawy energii elektrycznej i cieplnej. W wyniku procesu w biogazowniach rolniczych powstaje dodatkowo masa pofermentacyjna, która jest przyjaznym dla środowiska, naturalnym nawozem organicznym. Instalacje mogą też produkować biometan, który nadaje się do zatłaczania do systemu gazociągowego lub jako paliwo w transporcie ciężkim.

Reklama

Wyobraźmy sobie hodowlę zwierząt na dużą skalę, z wybudowaną infrastrukturą, zabudowaniami. Hodowca musi zapewnić odpowiednie warunki chowu zwierząt - zimą ogrzewa pomieszczenia, latem chłodzi. Przy okazji zmierza się z problemem zagospodarowania odpadów - gnojowicy, czy pomiotu drobiowego. - W tak dużych skupiskach hodowcy podają zwierzętom leki, hormony, które utrzymują się również w bioodpadach.

Dlatego taka na przykład gnojowica nie powinna być bezpośrednio wylewana na uprawy. Należałoby oddać ją do biogazowni, która odbierze metan. Pozyskana energia może być spożytkowana w gospodarstwie, a nadwyżka sprzedana do sieci - mówi w rozmowie z Interią Sylwia Koch-Kopyszko, prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Biogazowego.

Ale zagospodarowanie bioodpadów jest niezwykle ważne również z punktu widzenia liczenia śladu węglowego i emisji CO2. Wkrótce każdy producent będzie musiał wskazywać źródła energii, jakiej użył do wytworzenia produktu. Konsumenci będą doskonale wiedzieć, czy produkt został wytworzony z energii z OZE, czy nie. Podobnie będzie w przemyśle spożywczym. Biogazownie mogą odegrać tu kluczową rolę. Najwięcej biogazowni powstawało w latach 2010-2013, a to ze względu na liczne zachęty - system wsparcia w postaci zielonych certyfikatów, liczne dofinansowania, a także dodatkowo system wsparcia wysokosprawnej kogeneracji. 

Dlaczego teraz nowych projektów w Polsce nie przybywa? - Powodów jest kilka, m.in. opór społeczny wywołany jednym nieudanym projektem, który był faktycznie niedokończony, w związku z czym generował uciążliwości zapachowe dla otoczenia. Inną przyczyną było podejście rolników, którzy nie widzieli potrzeby inwestowania, bo mieli stabilną cenę energii elektrycznej, a gnojowicę bez ograniczeń wylewali na pole. Do tego doszedł spadek ceny zielonych certyfikatów - wyjaśnia Koch-Kopyszko.  Problemem jest też ostrożne podejście instytucji finansujących - banków, które mocno odczuły swego czasu spadek cen certyfikatów. Od tamtej pory nie udało się odbudować ich zaufania. Choć Koch-Kopyszko zauważa, że coś w tej materii drgnęło po tym, jak pojawiły się nowe formy wsparcia biogazowni w postaci systemów FIT (taryf gwarantowanych) i FIP (dopłat do ceny rynkowej).

- Ceny referencyjne dla biogazu są poprawione, co umożliwia rozwój  biogazowni. Teraz potrzebna jest stabilizacja prawa, by banki uwierzyły w biogazownie i by były skłonne pożyczać na ten cel pieniądze. To jedyne, czego nam brakuje. Już jest coraz lepiej, zainteresowanie banków tymi projektami stopniowo rośnie, szczególnie w przypadku projektów szytych na miarę, pod konkretny zakład hodowli zwierząt, gdzie nie ma ryzyka braku substratu, czy niezagospodarowania energii cieplnej - mówi prezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Biogazowego.

Koch-Kopyszko szacuje, że budowa małej biogazowni, rzędu 250 kW, kosztuje do 3 mln zł. Instalacja 0,5 MW to koszt rzędu 6-7 mln zł, a 1 MW między 14 a 16 mln zł. Dodaje, że biogazownię w 70-80 proc. można zbudować z polskich materiałów, przez polskie firmy. Inne kraje wykorzystały w dużej mierze swoją szansę.

W Czechach np. powstało 450 biogazowni rolnych, zagospodarowany jest praktycznie cały kraj. Podobnie na Słowacji. W Niemczech jest 11 tysięcy biogazowni. W Polsce mamy wciąż dużo do zrobienia. Według Koch-Kopyszko w przyszłym roku branża powinna się ożywić. Wiele zawieszonych projektów zaczyna być wznawianych. Spodziewa się ona, że najwięcej będzie budowanych instalacji szytych na miarę, pod konkretne zakłady, o mocy ok. 250 kW.  Dużą szansą dla rozwoju rynku jest promocja biometanu produkowanego w biogazowniach, który  może trafić do sieci gazociągowej lub na potrzeby ciężkiego transportu jako źródło napędu.

Budowa biogazowni pozwala na skuteczną utylizację wielu uciążliwych odpadów, chroni środowisko przed emisjami gazów cieplarnianych, dostarczając jednocześnie energię lub paliwo. W dobie rosnącego zapotrzebowania na energię z OZE, wnikającego z regulacji unijnych, biogazownie mogą stać się cennym źródłem energii. Jak to będzie w rzeczywistości - czy inwestycje w Polsce faktycznie ruszą, a banki przekonają się na nowo do ich finansowania - czas pokaże.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: biomasa | odnawialne źródła energii

Partnerzy serwisu

PKO BP KGHM